Kategorie
Bez kategorii

Recenzja filmu: „Słodkich Snów”

×
  • Tytuł: Słodkich Snów

  • Oryginalny tytuł: Mientras Duermes

  • Gatunek: Thriller
  • Rok produkcji: 2011
„Bohaterem filmu jest César, który pracuje jako woźny i ktoś w rodzaju opiekuna kamienicy mieszkalnej. Zajmuje się tam wszystkim, od otwierania rano drzwi windy, gdy mieszkańcy wychodzą, aż po dezynfekcję, podlewanie kwiatów czy sortowanie poczty. Wydaje się być człowiekiem w zasadzie bezbarwnym, nieciekawym i właściwie niezauważanym przez mieszkańców (z niewielkimi wyjątkami), czyli idealnym człowiekiem na swoim stanowisku. Wprawdzie znają go tu wszyscy, ale nikt niczego właściwie o nim nie wie. César skrywa jednak głęboko tajemnicę, która rzuca na niego zupełnie inne światło. Jest to osoba organicznie niezdolna do odczuwania szczęścia, a jedyną motywacją do dalszego życia jest dla niego zadawanie cierpienia ludziom szczęśliwym. Proceder ten musi trwać już od dawna, ponieważ miejsce, w którym zastajemy go w filmie, jest jego kolejną z rzędu posadą, a zatem z każdej poprzedniej wyrzucano go za zachowanie, jakie prezentuje. Obiektem jego szczególnej afektacji jest obecnie Clara, szalenie atrakcyjna kobieta, która roztacza wokół siebie aurę radości i lekkości bytu, co jest dla Césara nie do zniesienia. Jego misją, której poświęca każdą wolną od pracy chwilę i wszelkie myśli jest, jak sam mówi: 'zmazanie uśmiechu z twarzy tej zdziry’…”

W prawdzie „Sleep Tight” to nie klasyczny horror, a raczej mroczny thriller z nurtu „stalker movies”, są w nim jednak momenty niczym w rasowym horrorze i film ten powinien zadowolić fanów zarówno jednego jak i drugiego gatunku.

To co sprawia, że „Słodkich Snów” przyciąga uwagę widza od pierwszej sceny, aż po świetny finał – jest przede wszystkim postać głównego „bohatera” (dość przewrotnie to brzmi), oraz realizm zdarzeń. Oglądając ten hiszpański obraz, trudno się oprzeć myślom, że tego typu sytuacje (choć może nie aż tak skrajne) spokojnie mogłyby mieć miejsce w rzeczywistości, przez co oaza bezpieczeństwa – jakim jest nasz dom – traci bezpowrotnie swoją otoczkę „nietykalnego azylu”, a to potrafi wywołać już prawdziwe ciarki na plecach…

Co do głównej postaci Cesara, to dawno w tego typu filmach (w końcu to nie dramaty psychologiczne) nie widziałem tak złożonej postaci, wywołującej u widza tak ambiwalentne uczucia. Z jednej strony Cesar budzi współczucie, bo to życiowy rozbitek, jednostka poszkodowana przez naturę (facet nie potrafi odczuwać szczęścia i pomimo prób walczenia z tym – nie potrafi tego zmienić), człowiek wiodący smutne, bezbarwne i niemal pozbawione celu życie, który przez większość mieszkańców traktowany jest jak element wystroju kamienicy. Widząc go budzącego się co rano i otwierającego z przerażeniem oczy niczym Adaś Miauczyński z „Dnia Świra” (na zasadzie: „czeka mnie kolejna walka, aby przeżyć kolejny dzień”) – trudno nie poczuć choć odrobiny smutku i litości nad tą zepchniętą na margines życia jednostką… Z drugiej jednak strony, Cesar to bezwzględny drapieżnik, który za „życiową misję” (na zasadzie: „nie mogę czuć szczęścia, to sprawię abyście wy byli nieszczęśliwi, przez co nie będziecie mnie kłuć po oczach swoją radością!”) obrał sobie unieszczęśliwianie innych i jest w tym co robi cholernie konsekwentny i skuteczny. Tak jak na samym początku jego „akcje” mogą budzić oburzenie, ale są stosunkowo mało szkodliwe i bardziej przypominają złośliwe żarty (sprytny zabieg reżysera, przez który widz zaczyna momentami nawet lekko sympatyzować z bohaterem i trzymać za niego kciuki, żeby nie został przyłapany), a nawet można je tłumaczyć potrzebą bliskości drugiego człowieka, tak z czasem – a raczej w pewnych momentach (vide: rozmowa z dziewczynką na balkonie, rozmowa z „Psią Sąsiadką”, sceny z matką, czy sam finał) – wychodzi z niego czyste zło i Cesar z ciapowatego nieudacznika, którym nam się na początku jawił, staje się dla widza prawdziwym Aniołem Zagłady, który pod maską bezbarwnego, poszkodowanego przez życie outsidera, skrywa iście diabelskie oblicze. W pewnym momencie, łapiemy się na tym, że daliśmy się zwieść jego postaci (niech mi ktoś powie, że choćby podświadomie nie trzymał kciuków za Cesara, kiedy ten się „obudził pod materacem” i usiłował uciec z pokoju…:), podobnie jak mieszkańcy kamienicy – za co należy się spore uznanie reżyserowi (nie każdy potrafi tak gładko wkręcić widza).

Poza tym, rola Cesara jest odegrana na prawdę wyśmienicie i Luis Tosar, ze swoją aparycją, smutnymi oczami oraz grą ciałem i twarzą – wypada tu mega wiarygodnie. Wprost nie mogłem uwierzyć, gdy później przeczytałem, że to właśnie on grał rolę twardziela „Macochy”, trzęsącego całym więzieniem, w filmie „Celda 211”. Nie trzeba chyba lepszej rekomendacji dla jego warsztatu aktorskiego… Po drugiej stronie barykady dostaliśmy Martę Eturę, która jest śliczna, seksowna i wręcz promieniująca radością życia. Widz oglądając ją na ekranie, wcale się nie dziwi dlaczego Cesar – ze swoją przypadłością absolutnego braku empatii – patrząc na tego typu osoby czuje się jeszcze gorzej. Bohaterka przez nią grana, pomimo prób Cesara, nie daje się tak łatwo złamać (nadal zachowuje pogodę ducha i uśmiech na twarzy), przez co główny bohater sięga po coraz bardziej skrajne środki, a spirala przemocy się coraz bardziej nakręca, prowadząc do tragicznego finału.

Sam finał jest dodatkowym plusem tego filmu. Nie chcę zbyt wiele z niego zdradzać, żeby uniknąć spoilerów i nie zepsuć komuś zabawy, ale powiem tylko tyle, że reżyser nie skopał tutaj sprawy i zakończenie stanowi swoistą kropkę nad „i”, pokazując nam całą prawdę o Cesarze.

Reasumując – „Sleep Tight” to kolejny przykład tego, że horror/thriller hiszpański trzyma wciąż wysoki poziom. Samo nazwisko reżysera (Jaume Balagueró, twórca serii [REC]) stanowi już niezłą rekomendację, a ten film tylko potwierdza, że Hiszpan jest nadal w świetnej formie. Ciekawy pomysł, niezła psychologia postaci, umiejętne operowanie napięciem (które nie opuszcza widza ani na chwilę, aż do samego końca), spora dawka grozy (ciekawe ile osób po jego projekcji poczuje choć przez chwilę, że jego dom nie jest wcale taką oazą bezpieczeństwa jak wydawało się wcześniej?), oraz konkretne zakończenie – wszystko to sprawia, że na spokojnie mogę polecić tą pozycję każdemu fanowi zarówno horrorów jak i mrocznych thrillerów. Moja ocena: 7/10.
Ocena Autora: 7
Autor: Raven
Zobacz trailer

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *