Kategorie
Bez kategorii

Recenzja filmu: „Marzyciele, czyli potęga wyobraźni”

×
  • Tytuł: Marzyciele, czyli potęga wyobraźni

  • Oryginalny tytuł: Radio Flyer

  • Gatunek: Dramat
  • Rok produkcji: 1992
„Bracia, Mike (Elijah Wood) i Bobby (Joseph Mazzello) wraz z mamą (Lorraine Bracco) i ojczymem przenoszą się do nowego miasta. Dzieci z sąsiedztwa uważają przybyszów za intruzów. Chłopcy wykorzystując swoją nieograniczoną wyobraźnię, penetrują okolicę w poszukiwaniu przygód. Pewnej nocy Mike zostaje obudzony przez koszmary swojego brata i spostrzega na ciele Bobby’ego liczne siniaki. Okazuje się, że sprawcą pobicia chłopca jest jego ojczym. Mike składa obietnicę, że nie powie mamie o krzywdzie wyrządzanej Bobby’emu. Gdy brutalność rodzica nasila się, bracia wpadają na pomysł zbudowania samolotu, dzięki któremu Bobby będzie mógł uciec przed zadawaną mu przemocą.”

Ten film to prawdziwe zderzenie kontrastów i emocjonalna petarda. Z jednej strony mamy traumatyczny powrót do koszmarów z dzieciństwa (opowieść snuta przez dorosłego Mike’a, granego przez Toma Hanksa), ale z drugiej strony – ta sama podróż do dawnych lat jest mocno sentymentalna i nostalgiczna, bo obfituje w ciepłe wspomnienia dotyczące brata Mike’a, ich wspólną pogoń za dziecięcymi marzeniami, oraz przywoływanie tych chwil kiedy chłopcy byli na prawdę szczęśliwi tak jak to tylko dzieci potrafią być. Ten kontrast na prawdę potrafi człowiekiem wstrząsnąć, bo w jednej chwili oglądamy film niemal przygodowo-familijny w stylu „The Goonies”, aby za chwilę dostać od reżysera prosto między oczy, kiedy ten serwuje nam przerażające motywy rodem z „Chłopięcego Świata”.

Tematyka filmu może nie jest jakaś odkrywcza, bo obrazów o przemocy domowej było już sporo, ale wyżej wspomniane kontrasty, kapitalna gra młodych aktorów (początkujący Elijah Wood już wtedy dawał radę, ale Joseph Mazzello w niczym mu nie ustępuje. Obaj świetnie grają twarzą), nieszablonowe sztuczki reżysera (np. niemal przez cały film nie pokazuje nam wyraźnie twarzy brutalnego ojczyma chłopców, przez co zyskuje on symboliczny wymiar ciemnej strony dzieciństwa nie tylko braci) oraz wieloznaczne zakończenie (pozwalające na 2-3 różne interpretacje, w zależności od podejścia osoby oglądającej) – wszystko to sprawia, że „Radio Flyer” wydaje się być prawdziwą, zakurzoną perełką, która z niewiadomych powodów jest prawie w ogóle nieznana.

To co jeszcze mi się bardzo podobało, to brak pokazanych scen przemocy wobec dzieci. Nie żebym był jakiś specjalnie wrażliwy w tej kwestii, ale reżyser po prostu zaufał inteligencji widza, stawiając na to, że pokazanie samych „efektów” (siniaki itp.) działalności ojczyma-tyrana, w zupełności wystarczy i odpowiednio przemówi do wyobraźni oglądającego. W moim przypadku był to strzał w dziesiątkę, bo choć nie stronię od filmowej brutalności, to tutaj po prostu nie było takiej potrzeby żeby i tak osiągnąć pożądany efekt i wstrząsnąć oglądającym.

Tak się zastanawiam, czym przede wszystkim ujął mnie film Richarda Donnera i dochodzę do wniosku, że przede wszystkim realizmem w pokazaniu dzieciństwa, które niemal nigdy nie jest czarno-białe, a reżyser „Radio Flyer” bardzo sprawnie potrafił pokazać jego tak jasne, jak i te baardzo ciemne strony. Na dokładkę dodał nam Toma Hanksa (dorosły Mike), który snuje swoją opowieść tak, że do końca nie możemy być pewni, czy niektóre zdarzenia miały dokładnie miejsce tak jak w jego opowieści, czy może tylko po prostu chciałby w taki właśnie sposób je zapamiętać. Warto obejrzeć i samemu to ocenić, tym bardziej, że poruszająca opowieść „o chłopcu, który marzył żeby latać” jest z pewnością tego warta żeby nie popaść w całkowite zapomnienie. Moja ocena: 7,5/10.
Ocena Autora: 7.5
Autor: Raven
Zobacz trailer
Nowości filmowe - Premiery filmowe
Szukasz serialu - Znajdź serial dla siebie
Katalog filmowy - Katalog z filmami
Szukaj filmu - Znajdź film dla siebie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *