Kategorie
Bez kategorii

Recenzja filmu: „Kanał”

×
  • Tytuł: Kanał

  • Oryginalny tytuł: The Canal

  • Gatunek: Horror
  • Rok produkcji: 2014
„Młode, oczekujące dziecka małżeństwo kupuje dom. Początkowo nic nie wskazuje na to, iż miejsce zamieszkania jakoś szczególnie wpłynie na życie bohaterów. Żyją poświęcając się pracy (zwłaszcza ona) oraz wychowywaniu syna. Pięć lat później David (jest archiwistą w jednym z irlandzkich archiwów państwowych) dzięki policyjnym kronikom filmowym z początku XX wieku odkrywa, iż jego dom w przeszłości był areną makabrycznych wydarzeń. Jakby tego było mało, mężczyzna dowiaduje się, iż od jakiegoś czasu zdradzany jest przez żonę. Pewnej nocy, kiedy próbuje dowiedzieć się, kto uwiódł jego ukochaną, staje się świadkiem jej morderstwa. Od tego momentu obsesją Davida staje się znalezienie odpowiedzialnego za śmierć żony…”

Długo przyszło mi czekać na horror, który by mnie zmotywował do skrobnięcia jakiejś recki. Niestety zalew horrorowej miernoty jest na prawdę ogromny (zwłaszcza produkcje „made in USA”) i momentami człowiekowi odechciewa się wręcz sięgania po kolejną tego typu produkcję. Na szczęście czasem trafia się na perełki pokroju „The Canal”, które przywracają człowiekowi wiarę w to, że ten gatunek filmowy jeszcze nie umarł.

Fabuła „Kanału” nie jest jakaś odkrywcza, a nawet sam jego opis sugeruje, że możemy dostać kolejną sztampową historię. Nic jednak bardziej mylnego! Fakt – dostajemy tutaj opowieść jaką już nie raz dane było nam oglądać, ale za to jak przedstawioną… To co od razu zwraca uwagę, to świetnie budowany klimat i napięcie jakim podszyty jest cały film. Od samego początku widz bardzo łatwo wkręca się w historię głównych bohaterów oraz kupuje ich postacie bez zastrzeżeń (chociażby dlatego, że są bardzo „zwyczajne” i łatwo się z nimi utożsamiać), a sposób w jaki reżyser ukazuje jak groza niepozornie wkrada się w życie tych „zwykłych ludzi” – potrafi sprawić, że widz na te 90 minut zatraca się całkowicie w przedstawianej historii i staje się biernym uczestnikiem toczących się wydarzeń. Sprawić coś takiego, bez żadnych wielkich fajerwerków (efekty specjalne, czy epatowanie gore), przy tak zgranej historii, tylko za pomocą tak „prostych” (a może raczej należałoby powiedzieć: „klasycznych”?) środków – to dla mnie prawdziwa sztuka i wielki szacun dla reżysera.

Kapitalnie udało się Ivanowi Kavanagh balansować na pograniczu klasycznego horroru spod znaku „ghost story” i psychologicznego thrillera, gdzie widz do samego końca nie jest pewny czy to co widzi na ekranie, to faktycznie efekt manifestacji obcej, złej siły, gnieżdżącej się w domu rodziny, czy może jednak to wszytko jest tylko efektem załamania nerwowego i psychozy jaka coraz bardziej ogarnia zdradzanego przez żonę Davida. Widać tutaj podobieństwo do wychwalanego ostatnio horroru „Babadook”, ktory jednak dla mnie nie wykorzystał w pełni potencjału jaki tkwił w przedstawianej historii (ode mnie 6/10), w przeciwieństwie do „The Canal”, gdzie reżyserowi udało się wycisnąć z tematu niemal maksa.

Siła filmu Irlandczyka tkwi przede wszystkim w kapitalnie opowiedzianej historii, bardzo dobrym aktorstwie (świetnie odegrany główny bohater i bardzo solidny drugi plan, włącznie z rolą dziecięcą), wiarygodnych postaciach, sugestywnej pracy kamery oraz dobrym zdjęciom, ale przede wszystkim – w gęstym, mrocznym klimacie i umiejętnie stopniowanym napięciu, które powoduje, że teoretycznie zgrana historia, potrafi wciągnąć od samego początku i nie puścić aż do mocarnego finiszu.

No właśnie finisz… Z jednej strony, tak jak napisałem powyżej – jest bez wątpienia mocarny i potrafi wstrząsnąć widzem, stawiając solidną kropkę nad „i”, ale z drugiej – wg mnie reżyser zwątpił na ostatniej prostej w inteligencję widza i podał wszystkie odpowiedzi na tacy, wykładając „asy z rękawa” na stół, co trochę jednak powinno (o tym za chwilę) obniżyć ocenę tego filmu. Ja jednak wolę mniej jednoznaczne zakończenia, gdzie widz sam może sobie zinterpretować zamysł reżysera…

Dlaczego jednak nie mam zamiaru obniżać oceny „The Canal”? Ano dla tego, że pomimo iż po seansie, dla mnie wszystko było oczywiste i jednoznaczne, to moja Pani, która oglądała ze mną ten film, miała zupełnie inny punkt widzenia na interpretację tego filmu (osobiście mnie on nie przekonuje, ale to akurat jest tutaj bez znaczenia), co jednak chyba najlepiej świadczy o tym, że ta „jednoznaczność” rozwiązania filmu jest mimo wszystko sprawa dyskusyjną…

Na zakończenie powiem tylko tyle – cieszę się, że tyle emocji zapewnił mi horror rodem z Europy (Irlandia). Nie jest to dyktowane tylko „kontynentalnym patriotyzmem”, ale także tym, że filmy grozy ze starego kontynentu nadal potrafią na prawdę stanąć na wysokości zadania i zafundować widzowi solidną dawkę grozy, w przeciwieństwie do produkcji amerykańskich, gdzie zasypywani jesteśmy albo kiepskimi remake’ami, albo wywołującym ziewanie zalewem krwi i wnętrzności. Tym bardziej mogę polecić „The Canal”, który jest jednym z najciekawszych horrorów jakie mi było dane oglądać od dłuższego czasu. Moja ocena: 7,5/10.
Ocena Autora: 7.5
Autor: Raven
Zobacz trailer

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *