×
Tytuł:
Diary of the Dead: Kroniki żywych trupówOryginalny tytuł:
Diary of the Dead- Gatunek: Horror
- Rok produkcji: 2007
„Ekipa telewizyjna relacjonuje wydarzenia, rozgrywające się w mieszkaniu, w którym śmierć poniosła para imigrantów oraz ich dziecko. Podczas wynoszenia ciał z budynku matka i dziecko nagle ożywają i z wściekłością kąsają zgromadzonych wokół ludzi. Po chwili giną od strzałów w głowę. Jason Creed (Joshua Close), zamierza razem z grupą studentów szkoły filmowej nakręcić horror o zombie. Wszystko idzie zgodnie z planem do momentu, gdy okazuje się, że muszą stawić czoła prawdziwym żywym trupom.”
Wpadł mi ostatnio w łapki całkiem niezły horror – Diary of the Dead. Moje zadowolenie było o tyle większe, że nie nastawiałem się na nic ciekawego – ot, na taką kolejną jednorazówka o Zombie – a dostałem film, który spodobał się nawet mojej pani, która skrajnie wręcz nie znosi tematyki żywych trupów:)))
Obraz traktuje o grupce studentów szkoły filmowej, którzy jadą w plener nakręcić horror, mający być ich pracą zaliczeniową. Po jakimś czasie w radio słyszą niepokojące doniesienia o tym, że zmarli zaczęli powracać do życia i atakować ludzi. Nie trzeba długo czekać, żeby bohaterowie przekonali się na własnej skórze, że nie jest to jakaś pomyłka, czy chory żart (jak na początku sądzili). Rozpoczyna się walka o przetrwanie…
Fabuła brzmi dosyć sztampowo, ale to co najlepsze w tym filmie to jego realizacja, bo Romero (tak, to on jest właśnie reżyserem DotD) zafundował nam obraz w stylu REC’a czy Blair Witch Project. Po prostu jeden ze studentów ani na moment nie rozstaje się ze swoją kamerą i z takiej właśnie perspektywy oglądamy świat opanowany przez Zombiaki. Zabieg taki pozwala nam jeszcze bardziej wkręcić się w film i przyznam szczerze, że reżyserowi udało się to wyśmienicie. Poza tym, film niesie też niegłupie przesłanie i skłania do refleksji nad kondycją człowieka (świetna puenta na koniec filmu) oraz rolą i odpowiedzialnością mediów w dzisiejszych czasach.
Jeżeli lubisz filmy kręcone „z pierwszej osoby” (obraz oglądany oczami głównego bohatera), to półtorej godziny z „Diary Of The Dead” z pewnością nie będzie dla Ciebie czasem straconym!
Wpadł mi ostatnio w łapki całkiem niezły horror – Diary of the Dead. Moje zadowolenie było o tyle większe, że nie nastawiałem się na nic ciekawego – ot, na taką kolejną jednorazówka o Zombie – a dostałem film, który spodobał się nawet mojej pani, która skrajnie wręcz nie znosi tematyki żywych trupów:)))
Obraz traktuje o grupce studentów szkoły filmowej, którzy jadą w plener nakręcić horror, mający być ich pracą zaliczeniową. Po jakimś czasie w radio słyszą niepokojące doniesienia o tym, że zmarli zaczęli powracać do życia i atakować ludzi. Nie trzeba długo czekać, żeby bohaterowie przekonali się na własnej skórze, że nie jest to jakaś pomyłka, czy chory żart (jak na początku sądzili). Rozpoczyna się walka o przetrwanie…
Fabuła brzmi dosyć sztampowo, ale to co najlepsze w tym filmie to jego realizacja, bo Romero (tak, to on jest właśnie reżyserem DotD) zafundował nam obraz w stylu REC’a czy Blair Witch Project. Po prostu jeden ze studentów ani na moment nie rozstaje się ze swoją kamerą i z takiej właśnie perspektywy oglądamy świat opanowany przez Zombiaki. Zabieg taki pozwala nam jeszcze bardziej wkręcić się w film i przyznam szczerze, że reżyserowi udało się to wyśmienicie. Poza tym, film niesie też niegłupie przesłanie i skłania do refleksji nad kondycją człowieka (świetna puenta na koniec filmu) oraz rolą i odpowiedzialnością mediów w dzisiejszych czasach.
Jeżeli lubisz filmy kręcone „z pierwszej osoby” (obraz oglądany oczami głównego bohatera), to półtorej godziny z „Diary Of The Dead” z pewnością nie będzie dla Ciebie czasem straconym!
Ocena Autora: 7
Autor: Raven