×
Tytuł:
DiabłyOryginalny tytuł:
The Devils- Gatunek: Dramat
- Rok produkcji: 1971
„Akcja rozgrywa się głównie w prowincjonalnej miejscowości Loudun, którą na tle całego kraju (Francja) wyróżnia fakt tolerancyjnej koegzystencji katolików i protestantów. Urbain Grandier jest księdzem, żyjącemu czasach Ludwika XIII. Nie przestrzega on celibatu i żyje w rozpuście, posiadając ogromną liczbę kochanek. Ponadto ma bardzo silną pozycją społeczną wśród mieszkańców swojego miasta. Gdy jedna z młodych szlachcianek, która uczęszcza do niego na lekcje łaciny, zachodzi z nim w ciążę, ksiądz nie przejmuje się tym i z czasem poznaje Madeline, w której naprawdę się zakochuje i postanawia się zmienić. Wpływowy ojciec dziewczyny będącej byłą uczennicą Grandier planuje okrutną zemstę i chce wykorzystać w tym celu zakon urszulanek, którego siostrą przełożoną jest Siostra Joanna. Jako, że pozycja i postawa Księdza Grandier nie pasuje też szarej eminencji dworu królewskiego – kardynałowi Richelieu, który pragnie złamać silną pozycję hugenotów w państwie (a fortyfikacje Loudun są poważną przeszkodą do zrealizowania tego celu) – postanawia on zgładzić kapłana, oskarżając go o herezję i zdeprawowanie mniszek z miejscowego klasztoru. Powagę oskarżenia dodatkowo wzmacnia fakt rozwiązłego trybu życia Grandier i zawarcia przezeń małżeństwa ze swoją kochanką.
Film Kena Russella – jednego z największych buntowników i skandalistów wśród reżyserów brytyjskich. W wielu krajach film został ocenzurowany i bojkotowany przez kościół jak i samą widownię. Obraz powstał na podstawie powieść A. Huxleya i dramatu J. Whitinga.”
Powiem szczerze, że film, pomimo swojego słusznego wieku (a ma już ponad 40 lat) nadal potrafi zmasakrować widza swoją bezkompromisowością, scenami pełnymi seksualności, szaleństwa i przemocy, oraz obrazoburczą atmosferą profanacji symboli katolickich (niejeden, nie posiadający dystansu do tych spraw Katolik może poczuć się dotknięty. Aż strach pomyśleć, jakie wrażenia i emocje wywoływał ten obraz wchodząc na ekrany…). Dzieło Russella to policzek wymierzony w hipokryzję Kościoła Katolickiego oraz Władzy Świeckiej, które w tamtych czasach bez żadnych skrupułów eliminowały swoich przeciwników pod płaszczykiem Inkwizycji, oskarżając o czary, spółkowanie z diabłem i inne – wyssane z palca – herezje, niezgodne z jedyną, słuszną doktryną Kościoła. Reżyser, często w przesadzony sposób (a myślę, że zabieg ten był celowy, aby jeszcze bardziej uwypuklić kuriozalność i groteskowość tamtych czasów, oraz to, jak łatwo było kogoś posłać na stos), pokazuje że bez względu na status społeczny, nikt w tamtych czasach nie mógł czuć się bezpieczny, bo wystarczyło wydumane oskarżenie (tutaj Grandier został oskarżony przez chorą psychicznie Przeoryszę Urszulanek, która skrycie się w nim podkochiwała i popadła w całkowite szaleństwo, kiedy Ksiądz ożenił się ze swoją kochanką. Porażające jest to, że Grandier nigdy wcześniej nawet nie widział Siostry Joanny, a ona sama widział go tylko przez moment i to wystarczyło, aby tłumione pod habitem latami potrzeby seksualne – popchnęły kaleką Zakonnicę na skraj obłędu), aby znalazł się jakiś gorliwy sadysta w habicie, tylko czekający, aby móc zmierzyć się z „diabłem” za pomocą pseudo-egzorcyzmów i tortur…
Russell bez żadnego znieczulenia pokazuje nam jak lokalni możnowładcy wykorzystywali Kościół (Ojciec brzemiennej, odrzuconej kochanki Księdza Grandier, prowadzący swoją wendettę przeciwko duchownemu), a Kościół (Kardynał Richelieu urabiający Króla) wykorzystywał Władzę Świecką do uprawiania typowej prywaty i załatwiania własnych interesów, wynikających z chęci zysku, czy starej jak świat – zemsty. Dostajemy tutaj całą galerię groteskowych postaci, od samego Króla (zmanierowany, zblazowany, infantylny cynik, bawiący się ludzkim cierpieniem i nie mający nawet cienia wątpliwości odnośnie charakteru „egzorcyzmów”, które bez owijania w bawełnę nazywa – „zabawą”), przez „Łowców Czarownic” (szaleńców i sadystów, którzy pod płaszczykiem działania „w imieniu Boga” – dopuszczają się największych okrucieństw, chociaż pod ich maskami fanatyzmu, daje się zauważyć czasem, że nawet oni nie wierzą w te wszystkie wydumane oskarżenia), Gawiedź (bawiącą się podczas tortur jak na najlepszym jarmarku), po – wydawać by się mogło – bohaterskiego Księdza Grandier, który jednak jest także cynikiem, wykorzystującym swoją pozycję do seksualnych podbojów i mającym za nic obowiązek celibatu. Tutaj nie ma typowo pozytywnych postaci. Każda w jakiś sposób jest skażona przez „chorobę” trawiącą tamte czasy. I pomimo, że główny bohater z czasem przechodzi przemianę (momentami można odnieść wrażenie, jakby dążył on do autodestrukcji, chcąc ponieść karę za swoje przewinienia w stosunku do licznych, wykorzystanych i porzuconych kochanek), to trudno jest zapomnieć jego wcześniejszą butną, chłodną i nie mającą nic wspólnego z duchem chrześcijaństwa postawę, wobec kobiety, która zaszła z nim w ciążę.
„Diabły” raczą nas także świetnym aktorstwem (zwłaszcza w wykonaniu Olivera Reed i Vanessy Redgrave), ponurą atmosferą degrengolady moralnej i dehumanizacji tamtejszego społeczeństwa, dobrze dopasowanym do całości zakończeniem, oraz bluźnierczymi scenami, które na długo zapadają w pamięć i mogą niektórych nawet jeszcze dzisiaj bulwersować (np. wizje seksu z Jezusem schodzącym z krzyża, który przybiera postać Ojca Grandier; „gwałt” na Figurze Jezusa, czy dzikie seksualne szaleństwo „opętanych” Urszulanek). Poza tym, sam poruszany temat jest ponury i niestety nadal bardzo aktualny, bo chociaż dzisiaj stosy świętej inkwizycji już nie płoną, to tytułowe „diabły” nadal są obecne w sercach niektórych elit rządzących jak i części kleru, którzy to potrafią manipulować, mataczyć, oszukiwać i mieszać w głowach tłumu, dla uzyskiwania doraźnych korzyści. Może i czasy się zmieniły, a wraz z nimi – także i metody, ale władza kleru, czy polityków (kiedyś to byli to „możnowładcy”) nadal „ma się dobrze” i często naznaczona jest moralną zgnilizną, sprzeniewierzaniem się własnej misji oraz dążeniem do zaspokajania prywatnych ambicji. Mocny, nie pozostawiający obojętnym film, który pomimo – świadomego wg mnie – skręcania momentami w stronę kiczu (podczas niektórych, najbardziej kontrowersyjnych scen), na długo pozostaje w pamięci i daje do myślenia. Moja ocena: 8/10.
Powiem szczerze, że film, pomimo swojego słusznego wieku (a ma już ponad 40 lat) nadal potrafi zmasakrować widza swoją bezkompromisowością, scenami pełnymi seksualności, szaleństwa i przemocy, oraz obrazoburczą atmosferą profanacji symboli katolickich (niejeden, nie posiadający dystansu do tych spraw Katolik może poczuć się dotknięty. Aż strach pomyśleć, jakie wrażenia i emocje wywoływał ten obraz wchodząc na ekrany…). Dzieło Russella to policzek wymierzony w hipokryzję Kościoła Katolickiego oraz Władzy Świeckiej, które w tamtych czasach bez żadnych skrupułów eliminowały swoich przeciwników pod płaszczykiem Inkwizycji, oskarżając o czary, spółkowanie z diabłem i inne – wyssane z palca – herezje, niezgodne z jedyną, słuszną doktryną Kościoła. Reżyser, często w przesadzony sposób (a myślę, że zabieg ten był celowy, aby jeszcze bardziej uwypuklić kuriozalność i groteskowość tamtych czasów, oraz to, jak łatwo było kogoś posłać na stos), pokazuje że bez względu na status społeczny, nikt w tamtych czasach nie mógł czuć się bezpieczny, bo wystarczyło wydumane oskarżenie (tutaj Grandier został oskarżony przez chorą psychicznie Przeoryszę Urszulanek, która skrycie się w nim podkochiwała i popadła w całkowite szaleństwo, kiedy Ksiądz ożenił się ze swoją kochanką. Porażające jest to, że Grandier nigdy wcześniej nawet nie widział Siostry Joanny, a ona sama widział go tylko przez moment i to wystarczyło, aby tłumione pod habitem latami potrzeby seksualne – popchnęły kaleką Zakonnicę na skraj obłędu), aby znalazł się jakiś gorliwy sadysta w habicie, tylko czekający, aby móc zmierzyć się z „diabłem” za pomocą pseudo-egzorcyzmów i tortur…
Russell bez żadnego znieczulenia pokazuje nam jak lokalni możnowładcy wykorzystywali Kościół (Ojciec brzemiennej, odrzuconej kochanki Księdza Grandier, prowadzący swoją wendettę przeciwko duchownemu), a Kościół (Kardynał Richelieu urabiający Króla) wykorzystywał Władzę Świecką do uprawiania typowej prywaty i załatwiania własnych interesów, wynikających z chęci zysku, czy starej jak świat – zemsty. Dostajemy tutaj całą galerię groteskowych postaci, od samego Króla (zmanierowany, zblazowany, infantylny cynik, bawiący się ludzkim cierpieniem i nie mający nawet cienia wątpliwości odnośnie charakteru „egzorcyzmów”, które bez owijania w bawełnę nazywa – „zabawą”), przez „Łowców Czarownic” (szaleńców i sadystów, którzy pod płaszczykiem działania „w imieniu Boga” – dopuszczają się największych okrucieństw, chociaż pod ich maskami fanatyzmu, daje się zauważyć czasem, że nawet oni nie wierzą w te wszystkie wydumane oskarżenia), Gawiedź (bawiącą się podczas tortur jak na najlepszym jarmarku), po – wydawać by się mogło – bohaterskiego Księdza Grandier, który jednak jest także cynikiem, wykorzystującym swoją pozycję do seksualnych podbojów i mającym za nic obowiązek celibatu. Tutaj nie ma typowo pozytywnych postaci. Każda w jakiś sposób jest skażona przez „chorobę” trawiącą tamte czasy. I pomimo, że główny bohater z czasem przechodzi przemianę (momentami można odnieść wrażenie, jakby dążył on do autodestrukcji, chcąc ponieść karę za swoje przewinienia w stosunku do licznych, wykorzystanych i porzuconych kochanek), to trudno jest zapomnieć jego wcześniejszą butną, chłodną i nie mającą nic wspólnego z duchem chrześcijaństwa postawę, wobec kobiety, która zaszła z nim w ciążę.
„Diabły” raczą nas także świetnym aktorstwem (zwłaszcza w wykonaniu Olivera Reed i Vanessy Redgrave), ponurą atmosferą degrengolady moralnej i dehumanizacji tamtejszego społeczeństwa, dobrze dopasowanym do całości zakończeniem, oraz bluźnierczymi scenami, które na długo zapadają w pamięć i mogą niektórych nawet jeszcze dzisiaj bulwersować (np. wizje seksu z Jezusem schodzącym z krzyża, który przybiera postać Ojca Grandier; „gwałt” na Figurze Jezusa, czy dzikie seksualne szaleństwo „opętanych” Urszulanek). Poza tym, sam poruszany temat jest ponury i niestety nadal bardzo aktualny, bo chociaż dzisiaj stosy świętej inkwizycji już nie płoną, to tytułowe „diabły” nadal są obecne w sercach niektórych elit rządzących jak i części kleru, którzy to potrafią manipulować, mataczyć, oszukiwać i mieszać w głowach tłumu, dla uzyskiwania doraźnych korzyści. Może i czasy się zmieniły, a wraz z nimi – także i metody, ale władza kleru, czy polityków (kiedyś to byli to „możnowładcy”) nadal „ma się dobrze” i często naznaczona jest moralną zgnilizną, sprzeniewierzaniem się własnej misji oraz dążeniem do zaspokajania prywatnych ambicji. Mocny, nie pozostawiający obojętnym film, który pomimo – świadomego wg mnie – skręcania momentami w stronę kiczu (podczas niektórych, najbardziej kontrowersyjnych scen), na długo pozostaje w pamięci i daje do myślenia. Moja ocena: 8/10.
Ocena Autora: 8
Autor: Raven