×
Tytuł:
4. PiętroOryginalny tytuł:
Planta 4- Gatunek: Dramat / Komedia
- Rok produkcji: 2003
„Scenariusz filmu oparty jest na sztuce teatralnej Alberta Espinosa, opisującej jego własne doświadczenia.
Akcja filmu dzieje się na oddziale onkologicznym jednego z hiszpańskich szpitali dziecięcych, jego bohaterami są kilkunastoletni pacjenci w trakcie chemioterapii, często po amputacji kończyn. Choroba jednak nie zabija w nich nastoletniej, niepohamowanej niczym chęci życia. Kiedy na badania szpiku kostnego trafia do szpitala Jorge (Alejandro Zafra), zgrana już ze sobą grupa nastolatków bierze go pod swoje skrzydła. W przerwach między zabiegami ścigają się na wózkach po szpitalnych korytarzach, robią kawały lekarzom, przeżywają swoje pierwsze miłości. 'Łysolki’, bo taką mają ksywkę w środowisku szpitalnym, to pełne życia, energii dzieci, o których ktoś tam na górze zapomniał…”
„4 Piętro” to świetnie wyważony komediodramat, gdzie jest tyle samo momentów podczas których widz – pomimo trudnej tematyki – będzie się uśmiechał, jak i tych chwil, gdzie będzie doświadczał prawdziwych wzruszeń. Często te motywy się tak płynnie przeplatają, że nie trudno z miejsca „kupić” głównych bohaterów i przeżywać razem z nimi te wszystkie ich próby pochwycenia choć odrobiny normalności i poczucia, że pomimo „wyroku” (rak kości), nadal mogą czerpać z życia tyle ile się tylko uda, nawet w takim miejscu jak szpital.
Czytając przed seansem opis filmu, obawiałem się, że dostanę cukierkowy obraz, który będzie mnie irytował brakiem realizmu. Na szczęście jednak sie myliłem i młodzi bohaterowie emanujący wręcz czysta wolą życia i naturalną dla ich wieku chęcią psot i zabawy – wypadają w swoich rolach nader przekonująco. Mnie reżyserowi udało się przekonać, że pomimo tego, iż Chłopcy, którzy być może dni mają już policzone (a może – zwłaszcza dlatego?), nie chcą tracić ani chwili na użalanie się nad sobą i wolą po prostu żyć pełnią życia, tak długo jak długo będzie im dane. W końcu kiedy się nie ma już nic do stracenia, można albo się załamać, albo wykorzystywać swój pozostały czas na maksa. „Łysolki”, pomimo chwil zwątpienia (bo i takie mają), z dziecięcą pasją starają się spędzać czas w szpitalu tak, by choć na chwilę zapomnieć o chemioterapii, wynikach i chorobach toczących ich młode organizmy. Niejeden dorosły nie potrafiłby w takiej sytuacji podejść do tematu tak… „dorośle”, a niejeden zdrowy nastolatek nie potrafi żyć choćby w połowie taką pełnią życia jak bohaterowie i czerpać z niego pełnymi garściami.
Nie będę się tu rozwodził nad tymi wszystkimi psotami w wykonaniu „Łysolków”, ani też ich próbami organizowania sobie nudnego życia w szpitalnych murach, bo po co psuć wam zabawę? Powiem tylko tyle, że uśmiech nie raz zagości na waszych twarzach, bo chłopcy potrafią być pomysłowi, możecie mi wierzyć!
Ciężar całego filmu spoczął na barkach bardzo młodych aktorów i przyznaję, że udźwignęli go znakomicie (może poza odtwórcą roli „nowego”, który momentami bywa sztuczny. Zwłaszcza w porównaniu z resztą ekipy, która wymiata!). To właśnie ich świetna gra (zwłaszcza twarzą) powoduje uwiarygodnienie tej całej historii, bo pomimo tych wszystkich śmiechów, psot i młodzieńczych szalonych pomysłów, w twarzach „Łysolków” często można dostrzec ten głęboko skrywany smutek, a w oczach – świadomość, że pomimo uśmiechów i hardych min, cały czas pamiętają gdzie są i jaki wyrok nad nimi ciąży. Bardzo przekonująco to wszystko wypada.
Jeżeli miałbym porównać „4 Piętro” do jakiegoś innego filmu, to chyba byłby to francuski „Intouchables”. Ten jak i tamten wywołuje u widza pogodny uśmiech (nie mylić ze śmiechem) na twarzy, oraz potrafi też wzruszać. W jednym i drugim jest duża dawka ciepła i optymizmu, pomimo mało wesołej tematyki. Jeden oraz drugi bez moralizatorstwa, sentymentalizmu i patetycznego tonu, stara się mówić o cierpieniu, oraz o tym, że nawet z takim a nie innym „wyrokiem” (tu – nowotwór, tam – kalectwo) można coś jeszcze wyszarpnąć z życia. O ile tylko ktoś nie stracił na nie apetytu…
„4 Piętro” to kolejny, solidny pokaz hiszpańskiej szkoły filmowej i jedna z tych produkcji obok których trudno przejść obojętnie. Jeżeli na dokładkę weźmiemy pod uwagę to, że film jest na faktach i bazuje na osobistych przeżyciach scenarzysty, to mogę powiedzieć tylko tyle, że gdyby ludzie ogólnie mieli w sobie taką wolę życia, pogodę ducha (zwłaszcza w obliczu tak ciężkich sytuacji) i pokłady optymizmu jak te dzieciaki, to może ten świat nie zmierzałby dzisiaj w tą stronę w którą zmierza… Moja ocena: 7/10.
„4 Piętro” to świetnie wyważony komediodramat, gdzie jest tyle samo momentów podczas których widz – pomimo trudnej tematyki – będzie się uśmiechał, jak i tych chwil, gdzie będzie doświadczał prawdziwych wzruszeń. Często te motywy się tak płynnie przeplatają, że nie trudno z miejsca „kupić” głównych bohaterów i przeżywać razem z nimi te wszystkie ich próby pochwycenia choć odrobiny normalności i poczucia, że pomimo „wyroku” (rak kości), nadal mogą czerpać z życia tyle ile się tylko uda, nawet w takim miejscu jak szpital.
Czytając przed seansem opis filmu, obawiałem się, że dostanę cukierkowy obraz, który będzie mnie irytował brakiem realizmu. Na szczęście jednak sie myliłem i młodzi bohaterowie emanujący wręcz czysta wolą życia i naturalną dla ich wieku chęcią psot i zabawy – wypadają w swoich rolach nader przekonująco. Mnie reżyserowi udało się przekonać, że pomimo tego, iż Chłopcy, którzy być może dni mają już policzone (a może – zwłaszcza dlatego?), nie chcą tracić ani chwili na użalanie się nad sobą i wolą po prostu żyć pełnią życia, tak długo jak długo będzie im dane. W końcu kiedy się nie ma już nic do stracenia, można albo się załamać, albo wykorzystywać swój pozostały czas na maksa. „Łysolki”, pomimo chwil zwątpienia (bo i takie mają), z dziecięcą pasją starają się spędzać czas w szpitalu tak, by choć na chwilę zapomnieć o chemioterapii, wynikach i chorobach toczących ich młode organizmy. Niejeden dorosły nie potrafiłby w takiej sytuacji podejść do tematu tak… „dorośle”, a niejeden zdrowy nastolatek nie potrafi żyć choćby w połowie taką pełnią życia jak bohaterowie i czerpać z niego pełnymi garściami.
Nie będę się tu rozwodził nad tymi wszystkimi psotami w wykonaniu „Łysolków”, ani też ich próbami organizowania sobie nudnego życia w szpitalnych murach, bo po co psuć wam zabawę? Powiem tylko tyle, że uśmiech nie raz zagości na waszych twarzach, bo chłopcy potrafią być pomysłowi, możecie mi wierzyć!
Ciężar całego filmu spoczął na barkach bardzo młodych aktorów i przyznaję, że udźwignęli go znakomicie (może poza odtwórcą roli „nowego”, który momentami bywa sztuczny. Zwłaszcza w porównaniu z resztą ekipy, która wymiata!). To właśnie ich świetna gra (zwłaszcza twarzą) powoduje uwiarygodnienie tej całej historii, bo pomimo tych wszystkich śmiechów, psot i młodzieńczych szalonych pomysłów, w twarzach „Łysolków” często można dostrzec ten głęboko skrywany smutek, a w oczach – świadomość, że pomimo uśmiechów i hardych min, cały czas pamiętają gdzie są i jaki wyrok nad nimi ciąży. Bardzo przekonująco to wszystko wypada.
Jeżeli miałbym porównać „4 Piętro” do jakiegoś innego filmu, to chyba byłby to francuski „Intouchables”. Ten jak i tamten wywołuje u widza pogodny uśmiech (nie mylić ze śmiechem) na twarzy, oraz potrafi też wzruszać. W jednym i drugim jest duża dawka ciepła i optymizmu, pomimo mało wesołej tematyki. Jeden oraz drugi bez moralizatorstwa, sentymentalizmu i patetycznego tonu, stara się mówić o cierpieniu, oraz o tym, że nawet z takim a nie innym „wyrokiem” (tu – nowotwór, tam – kalectwo) można coś jeszcze wyszarpnąć z życia. O ile tylko ktoś nie stracił na nie apetytu…
„4 Piętro” to kolejny, solidny pokaz hiszpańskiej szkoły filmowej i jedna z tych produkcji obok których trudno przejść obojętnie. Jeżeli na dokładkę weźmiemy pod uwagę to, że film jest na faktach i bazuje na osobistych przeżyciach scenarzysty, to mogę powiedzieć tylko tyle, że gdyby ludzie ogólnie mieli w sobie taką wolę życia, pogodę ducha (zwłaszcza w obliczu tak ciężkich sytuacji) i pokłady optymizmu jak te dzieciaki, to może ten świat nie zmierzałby dzisiaj w tą stronę w którą zmierza… Moja ocena: 7/10.
Ocena Autora: 7
Autor: Raven